Wydrukuj tę stronę

homilia 18 maja 2014 - Krzysztof Dorosz SJ

Logo Jezuitow z imieniem BachusaPoczątki jezuitów na ziemiach polskich

            Obecny rok 2014 jest dla jezuitów szczególnie ważny, obchodzimy bowiem podwójny jubileusz. Pod koniec tego roku minie 450 lat od przybycia do Polski pierwszych jezuitów w 1564 r., którzy założyli kolegium w Braniewie. Drugi powód jubileuszu to 200-lecie wskrzeszenia Towarzystwa Jezusowego. Bulla Piusa VII Sollicitudo omnium ecclessiarum, wydana 7 VIII 1814 r., przywracała do istnienia zakon po kasacie, którą ogłosił Klemens XIV w 1773 r. Przy takich rocznicach uświadamiamy sobie szczególnie historyczne dziedzictwo, do którego bezcenny wkład wnosiły pokolenia jezuitów.

 

            Sytuacja polityczna w Polsce 2 poł. XVI wieku pod rządami ostatnich Jagiellonów była w miarę ustabilizowana. Ale od strony religijnej, wyznaniowej, bardzo burzliwa. Do Polski dotarła już i wchodziła coraz mocniej silna fala reformacji (jak wtedy mówiono – nowinkarstwa religijnego), która rozprzestrzeniała się od północy (luteranizm) i od południa (kalwinizm). Fala północna luteranizmu idąca od Prus Książęcych i Inflant znajdowała coraz liczniejszych zwolenników, zwłaszcza wśród mieszczan Gdańska, Torunia, Elbląga, Malborka, Chełmna, dalej rozprzestrzeniając się na Wielkopolskę i Poznań. Nic dziwnego, że biskup warmiński, Stanisław Hozjusz, człowiek światły i wierny kościołowi rzymskiemu, szukał środków zaradczych. W tym celu zaprosił do Polski papieskiego obserwatora, nuncjusza Alojzego Lippomani, aby lepiej zapoznał się z problemami komplikującej się sytuacji wyznaniowej, zwł. w północnej Polsce. Ten przybył do Polski w październiku 1555 r. zabierając ze sobą w charakterze doradcy jednego z pierwszych jezuitów, znanego teologa Alfonsa Salmerona. Działo się to jeszcze za życia św. Ignacego (który umiera 31 VII 1556 r.). Towarzystwo Jezusowe, zaaprobowane 27 IX 1540 r. przez Pawła III, zaczynało rozwijać skrzydła. Wybierającemu się w podróż Salmeronowi, Ignacy polecił „rozpatrzeć się, czy nie byłaby pora wprowadzenia zakonu do Polski”[1]. Ale ta pierwsza misja jezuity do Polski była mało udana. Opór innowierców był bardzo mocny, a pozycja króla Zygmunta Augusta, zwłaszcza w kwestiach wyznaniowych, dość słaba. To nieco rozczarowało Salmerona, który w liście do Ignacego napisał, że w Polsce może powstać kościół narodowy, który będzie działał w oderwaniu od Rzymu (w Europie, jak wiadomo, w owym czasie powstawało wiele takich kościołów). Jezuici zatem nie mają tu warunków do działania. Ponadto pochodzący z Hiszpanii Salmeron narzekał na zimno.

            Kolejna misja do Polski zagrożonej reformacją przybyła 3 lata później, jesienią 1558 r. Wraz z papieskim wysłannikiem, nuncjuszem Montovato przybyło dwóch jezuitów, m. in. znany teolog Piotr Kanizy (Kanizjusz), podówczas prowincjał niemiecki (ten który potem, w 1567 r. skierował Stanisława Kostkę z Bawarii do Rzymu). Kanizy był też rozczarowany pobytem w Polsce. Z Krakowa pisał do ówczesnego generała, Jakuba Layneza: „Siedzę tu zupełnie bezczynnie... Naukom jedynie oddajemy się w domu i pocieszam zacnego starca legata, którego nic tak nie boli, jak że duchowieństwo pomocy jego nie bardzo pożąda. Zdaje się, że jesteśmy znienawidzeni u Polaków”[2]. Kanizy dość krytycznie wypowiadał się na temat polskiego króla i hierarchów kościelnych: starych, niedołężnych, dbających głównie o siebie. Będąc 4 miesiące w Polsce oswoił jednak władcę i biskupów z myślą o osadzeniu jezuitów w Polsce, co miało się spełnić 5 lat później.

            Stanisław Hozjusz (1504-1579) był wybitną osobowością ówczesnej Rzeczpospolitej: człowiekiem wykształconym i światłym, teologiem-polemistą, biskupem chełmińskim i warmińskim, wcześniej wysokim urzędnikiem królewskim i dyplomatą. A przede wszystkim walczył o to, aby kościół w Polsce nie odpadł od Rzymu, stając się kościołem narodowym. Jako jeden z prezydentów wznowionego Soboru Trydenckiego, toczącego się z przerwami w latach 1545-1563, w którym uczestniczyli także wybitni jezuici-teologowie (Salmeron, Laynez, Kanizy), Hozjusz mocno naciskał, aby katolicką odpowiedzią na reformację było wzmocnienie edukacji, kształcenie duchowieństwa, zakładanie seminariów. I te pomysły zadekretowane przez Sobór wprowadzał w życie głównie w swojej diecezji, dokąd sprowadził pierwszych jezuitów.

            Przybyli oni na przełomie października i listopada 1564 r. i zatrzymali się zrazu w ówczesnym Heilsbergu, czyli Lidzbarku Warmińskim[3]. Dnia 8 I 1565 r. Hozjusz (który od 1561 r. był kardynałem) otworzył i powierzył jezuitom pierwsze kolegium zlokalizowane w pofranciszkańskim klasztorze w Braniewie (ówczesnym Brunsbergu). To miejsce stało się kolebką polskich jezuitów i punktem wyjścia reformy posoborowej na Polskę. Warunki materialne były dość trudne, ale otwarto tam szybko najpierw gimnazjum, konwikt szlachecki, seminarium duchowne, nowicjat, potem seminarium papieskie i bursę dla ubogich studentów.

            Trwał wtedy w historii Towarzystwa czas, który współcześni badacze dziejów zakonu nazywają wiosną[4]. Jak wiadomo, ta pora roku charakteryzuje się szybkim wzrostem, dynamizmem, rozwojem. W Rzeczpospolitej Obojga Narodów, która była wówczas państwem federacyjnym, złożonym z Korony Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego, jak „grzyby po deszczu” wyrastały jezuickie placówki. Tak będzie przed najbliższych kilkadziesiąt lat.

            Gdy we wrześniu 1612 r. umiera w Krakowie Piotr Skarga, najbardziej bodaj znany – obok Jakuba Wujka – z pierwszego pokolenia polskich jezuitów, wszechstronnie utalentowany, dynamiczny, pomysłowy, znakomity teolog i kaznodzieja, organizator szkolnictwa, działacz dobroczynny, poczytny pisarz i zapalony apologeta, jezuici są już w Rzeczpospolitej Obojga Narodów znaczącym i rozwijającym się niezwykle dynamicznie zakonem. Działają kolegia w Braniewie (Brunsbergu), Pułtusku, Wilnie (przekształcone już w Akademię Wileńską), w Poznaniu, Jarosławiu, Połocku, Lublinie, Kaliszu, Nieświeżu, we Lwowie, by wymienić pierwszą dziesiątkę.

            Do 1575 r. istniała wiceprowincja polska zależna od prowincji austriackiej. Po wyborze Henryka Walezego na króla Polski, jezuici austriaccy nie chcąc stracić względów u swego cesarza, przyspieszyli powstanie polskiej prowincji, co stało się faktem 15 XII 1575 r.  Jej rozwój w latach następnych jest niebywały. Do 1607 r. działa już 21 kolegiów i domów, podzielonych w 1608 r. na prowincje polską i litewską. Jezuici funkcjonują jak dobrze zorganizowane wojsko mające jasno wytyczone cele strategiczne. Jak pisze Stanisław Załęski, historyk Towarzystwa Jezusowego, w pierwszym szeregu znaleźli się kaznodzieje – apologeci katolicyzmu, za nimi profesorowie teologii i filozofii – tzw. apologeci szkolni, potem „żołnierze liniowi” – ci, którzy uczą prawd wiary, katechizmu[5]. „Pisarzy z dziedziny innych nauk, krom o. Wawrzyńca Bojera, poety i historyka, nie wymienię, bo ich nie było, bo na pielęgnowanie nauk nie pora była pod te wojenne czasy”, zauważa Załęski[6]. Rzeczywiście, czas na spokojne uprawianie nauki i sztuki przyjdzie później, za zakonnego życia słynnego poety, Macieja Kazimierza Sarbiewskiego, bo wcześniej należało zdobyć i umocnić pozycje, a jak się okazuje, nie było to wcale łatwe.

            Po Braniewie, drugi ważny ośrodek jezuicki powstał w Pułtusku. Dlaczego akurat tam? Otóż w Pułtusku, położonym w diecezji płockiej, istniała wcześniej dobra szkoła. Ale niezdrowe, „morowe powietrze” rozegnało profesorów i uczniów. Mór wprawdzie niedługo ustał, ale nauczyciele nie kwapili się z powrotem i szkoła stała pusta. Biskup płocki, Jędrzej Noskowski, prosi generała zakonu, Franciszka Borgiasza, o przysłanie do Pułtuska jezuitów. Generał wolałby większe miasto, np. Płock, ale skoro biskup się upierał, to zgodził się otworzyć pierwsze w Koronie, jak wtedy nazywano Królestwo Polskie, jezuickie kolegium (1 I 1566 r.), które przetrwało (jak większość jezuickich szkół) do kasaty w 1773 r. Sprawę tego dzieła mocno poparł król Zygmunt August, a okoliczna młodzież szlachecka szybko pospieszyła do nowego kolegium.

            Pierwsi jezuici zabłysnęli gorliwością, intelektem i świetną strukturą organizacyjną, porównywaną wielokrotnie z działaniem sprawnego wojska. Ale podkreślano też, że siłę zakonu stanowi wzajemna miłość i zgoda towarzyszy Jezusa, a przede wszystkim troska o zbawienie dusz. Na jakich polach działali jezuici? Mieli podejście bardzo praktyczne, starali się robić to, co wówczas było najbardziej potrzebne. A zatem głosili kazania i prowadzili dysputy teologiczne (zwłaszcza publiczne dyskusje z innowiercami, bardzo gorące i elektryzujące), rozwijali kult Najśw. Sakramentu (który był odrzucony przez kalwinów); dużą wagę przywiązywali do sakramentu pojednania – spowiedzi, pełniki posługę duchowną w szpitalach i więzieniach. Jak było trzeba, np. w czasie zarazy – też pomagali „zapowietrzonym” (jak choćby w Wilnie czy Poznaniu), niektórzy poświęcili nawet swoje życie.

            Za jedną z pilniejszych dziedzin apostolstwa uznali szkolnictwo. Jezuicki system szkolny został zaczerpnięty z Paryża, gdzie studiował Ignacy i pierwsi towarzysze. Tam utworzył się zalążek zakonu, potwierdzony ślubami w kaplicy na Montmartre. Edukacja w jezuickich kolegiach miała 3 poziomy (fakultety):

  • Linguarum (języki, głównie klasyczne),
  • Atrium (nauki wyzwolone, gł. filozofia),
  • Theologiae (nauki teologiczne, z akcentem na obronę wiary).

Zaczynano od nauki języków, głównie łaciny, wzorując się na klasykach: Horacym, Wergiluiszu, Cyceronie. Poziom nauki był taki, że absolwent kolegium (odpowiadającego dzisiejszej szkole średniej) mówił i pisał poprawną, klasyczną łaciną. A był to wtedy język uczonych, dyplomatów, prawodawców, sędziów, administratorów. Drugim, ważnym przedmiotem była retoryka – sztuka przemawiania, bardzo przydatna w ówczesnym życiu politycznym i społecznym. W kolegiach jezuickich uczono tych przedmiotów świetnie, więc zainteresowanie i poparcie dla takich szkół wzrastało.

            Sam król Zygmunt August dostrzegł w działalności jezuitów jakąś nową szansę dla Polski. Niedługo po otwarciu kolegium w Pułtusku wysyła list do generała Layneza zapraszając jezuitów do Wilna, ofiarowując na ten cel obszerny i wygodny gmach, prosząc o „tęgich profesorów teologii, filozofii, matematyki i innych przystępnych nauk”[7]. Z różnych przyczyn plan ten odwlekł się w czasie, ale został rozpoczęty w 1570 r. (jezuici działali w Wilnie już wcześniej). Przy finansowym wsparciu króla i hierarchii kościelnej otworzono kolegium, które niedługo potem przekształciło się w słynną Akademię Wileńską (1579 r.); działać ona będzie do 1832 r., kiedy to car Mikołaj I zlikwidował uczelnię na skutek represji po powstaniu listopadowym. Wielkie zasługi w powstaniu akademii miał Piotr Skarga, pierwszy jej rektor.

            Do Poznania przybyli jezuici na zaproszenie biskupa Adama Konarskiego (akt erekcyjny kolegium wystawiony 13 XII 1570, jezuici przybyli nieco później w 1572 r.). Pierwszym przełożonym był słynny tłumacz Biblii na język polski, Jakub Wujek. Celem pracy jezuitów w mieście nad Wartą była głównie edukacja. Jednakże pierwszą pracą, jaką jezuici tu podjęli, było urządzenie szpitala św. Łazarza dla ofiar zarazy, czyli tzw. „zapowietrzonych”. Tym zjednali sobie serca ludzi. Głosili też kazania, organizowali dysputy, ale głównie prowadzili szkoły. Kolegium poznańskie powstawało etapami, aż rozrosło się w najliczniejszą jezuicką szkołę w ówczesnej Polsce: z gramatyką, syntaksą i poetyką (od 1573 r.); z retoryką i dialektyką (od 1574 r.); z filozofią i teologią polemiczną (od 1585 r.); z kursem teologii dla kleryków (od 1593 r.).

            Prowadzono tu starania, aby mogła powstać jezuicka Akademia Poznańska (która jednak nie rozwinęła się). Istniał teatr szkolny, bogata biblioteka (zagrabiona w czasie „potopu” przez Szwedów), drukarnia, obserwatorium astronomiczne. W latach 1761-66 wybudowano nowoczesny gmach kolegium, także upiększano kolegiacki kościół św. Stanisława Biskupa. Tu pracowali tacy wybitni jezuici, jak Jakub Wujek, Stanisław Grodzicki, Marcin Śmiglecki.

            Dalsze kolegia i placówki jezuickie powstawały w Jarosławiu, w Połocku, (powstanie tego kolegium mocno wspierał król Stefan Batory), w Rydze, w Dorpacie, w Krakowie (św. Barbara była pierwotnie kaplicą cmentarną, obok Kościoła Mariackiego). Za przykładem króla polscy i litewscy możnowładcy zakładali kolegia i szkoły w innych miastach: w Lublinie, Kaliszu, Nieświeżu, we Lwowie. Rozwój jezuitów wspierali kolejni władcy Rzeczpospolitej.

            Gdy pod koniec życia Piotra Skargi, w 1606 r. wybuchł rokosz Zebrzydowskiego, który był otwartym buntem części szlachty wobec polityki Zygmunta III Wazy (niezwykle sprzyjającego jezuitom), wśród postulatów znalazł się tzw. Artykuł 28 skierowany przeciwko jezuitom. Świadczy on o tym, że istniała już wtedy opozycja zarzucająca Towarzystwu Jezusowemu zbyt duży wpływ na króla, chęć umacniania władzy absolutnej, a tym samym występowanie przeciwko złotej wolności szlacheckiej (z czym trudno się nie zgodzić czytając Kazania sejmowe Skargi), a także zbyt szybki rozrost struktur zakonnych (kolegia i domy). Rokoszanie grozili jezuitom wygnaniem z kraju, gdyby nadal stwarzali problemy[8]. Te artykuły zdecydowanie odrzucił obóz królewski, zaś jezuitów bronią wpływowi panowie, m. in. wojewoda poznański, Hieronim Gostomski. Zakon wyszedł z tej próby sił obronną ręką, zaś Skarga, dumny z takiego obrotu sprawy, pisze w liście do generała zakonu, Klaudiusza Akwawiwy: „Nie ma się więc co strachać, Wielebność Wasza. Wszystko ocalone. Święte Towarzystwo nasze dobrze tu usadowione i użyźnione. Przeciw Bogu, królowi i duchowieństwu podniesiono wojnę”[9]. Ta pierwsza, zdecydowana obrona jezuitów przez ich możnych zwolenników pokazuje, że na początku XVII wieku, po 40 latach pobytu Towarzystwa Jezusowego na polskich ziemiach, pozycja zakonu była już ugruntowana, a umacniała się nadal dzięki takim jak to przesileniom. Można bowiem wyobrazić sobie i taki scenariusz, że opozycja królewska przejmuje władzę i skazuje jezuitów na banicję, względnie ogranicza ich pole działania. Nic takiego wtedy nie zaszło, a smutny dla jezuitów czas kasaty (1773 r.), to jeszcze daleka perspektywa, której wtedy nikt nie przeczuwał (tak jak i rozbiorów Polski).

            „Męka i chwała” – tak zatytułował wydaną niedawno, obszerną książkę o żywej historii jezuitów jej autor, o. Ignacio Echániz SJ. Męka i chwała przychodzą w życiu apostołów zwykle później; najpierw jest wytrwała służba pod Chrystusowym sztandarem, gorliwość, zapał, oddanie, praca dla Królestwa Bożego (także ta szara, codzienna, nie zawsze efektowna, trudna i cierpliwa). Życie zgodne z hasłem św. Ignacego: „Kochać i służyć we wszystkim”. Założyciel w swoich Ćwiczeniach Duchownych prosi Boga jedynie o „miłość i łaskę”, bo to mu wystarcza. Oto sekret powodzenia jezuitów i tajemnica ich trwania przez 450 z górą lat. Bez Bożej miłości i łaski nie byłoby tego zakonu na świecie, w Polsce, w Poznaniu i gdziekolwiek indziej.

            13 marca 2013 r. argentyński kardynał Jorge Mario Bergoglio, jezuita, został wybrany papieżem. Przyjął imię Franciszek. Niezbadane są drogi Bożej Opatrzności!

 

[Rozszerzony tekst homilii wygłoszonej w Kościele Jezuitów w Poznaniu 18 maja 2014 r.]



[1] St. Załęski, Jezuici w Polsce. W skróceniu, Kraków 1908, s. 4.

[2] Tamże, s. 7.

[3] St. Załęski podaje, że przybyli 30 X 1564 r. w liczbie 11; natomiast Encyklopedia wiedzy o jezuitach na ziemiach Polski i Litwy 1564-1995, pod red. L. Grzebienia SJ, Kraków 1996, podaje, że przybyli 2 XI 1564 w liczbie 9.

[4] Zob. Ignacio Echániz SJ, Męka i chwała. Żywa historia jezuitów, przeł. B. Steczek SJ, Kraków 2014.

[5] St. Załęski, Jezuici w Polsce, s. 42.

[6] Tamże.

[7] Tamże, s. 10.

[8] Tamże, s. 38-41.

[9] Tamże, s. 40.